| Kategorie: przemyślenie/założenie zagwozdka
Tagi: psychologia złośliwość rzeczy martwych niepojęte
15 lutego 2017, 19:53
Dręczą mnie przez ostatnie parę dni takie pytania:
Co jest nie tak z odbieraniem przez ludzi rozmów, komunikatów na temat psychoterapii, psychologów, psychiatrów...
Dlaczego uważają, że to coś zdrożnego lub strasznego, że ktoś chodzi na terapię, bierze proszki, konsultuje się....
Ja uważam, że to oznaka, że człowiek ma odwagę przyznać się przed samym sobę, że jest coś, co mu utrudnia życie/funkcjonowanie i stara się to zmienić. Nie siedzi na ogonie i nie płacze, że mu źle i jaki to on jest nieszczęśliwy i pokrzywdzony.
Często z rodziną nie można porozmawiać ponieważ:
Lekarz:
Jest obiektywna/y i zdystansowany/a jest wyszkolony/a pod kątem właśnie pomagania ludziom Jej/go relacja z pacjentem jest z założenia nie-emocjonalna To jest praca/zawód
Ale nie. Ogół szanowny zdaje się uważać za hańbę gdy ktoś nawet zaproponuje konsultacje z psychologiem.
Chyba, że się zwyczajnie irracjonalnie boją czegoś, co się nie da wepchnąć w ściśle określone ramki. ....
(?...)
A tak z dziedziny bardziej przyziemnej...
Skaleczyłam się dzisiaj wieczkiem od konserwy...
Operuję w rękodziele ostrymi szydełkami, igłami, nożyczkami do paznokci i nie tylko, skalpelem....
ale dziabnęłam się puszką i to w przegub jednego z najbardziej potrzebnych palców....
ironia losu, wybiórczo dziurawe ręce, czy może wredna puszka???
:D